Na rocznicę ślubu mąż dał mi kosz grzybów. Gdy je wyrzucałam za okno, nie wiedziałam, że kryją niespodziankę
Miałam nadzieję, że na rocznicę dostanę coś wyjątkowego – może biżuterię, a może romantyczny wieczór tylko we dwoje. Gdy jednak mąż wręczył mi kosz pełen grzybów, nie mogłam uwierzyć. Czy to miał być żart? Zdegustowana, nie zamierzałam nawet tych grzybów gotować…
Zanim jednak zdążyłam je wyrzucić, wydarzyło się coś, czego nie spodziewałam się ani ja, ani on…
Rocznicowy prezent, który rozczarował
Byłam pewna, że nasza dziesiąta rocznica ślubu będzie wyjątkowa. Zawsze marzyłam o tym, że dostanę coś, co pokaże, jak bardzo mąż docenia wszystkie wspólnie spędzone lata. Może łańcuszek z delikatnym wisiorkiem? Albo kolacja w jakiejś ekskluzywnej restauracji? Ale kiedy mąż wręczył mi kosz grzybów, moje nadzieje rozbiły się na kawałki.
- „Grzyby?” – zapytałam, nie ukrywając zdziwienia. – „Na rocznicę?”
Mąż uśmiechnął się niewinnie, jakby to był najlepszy pomysł na prezent, jaki kiedykolwiek miał. - „Znalazłem je dzisiaj rano, są świeże!” – powiedział z dumą.
Czułam, jak złość narasta we mnie, ale starałam się to ukryć. Miałam już dość jego nonszalancji. Przez ostatnie lata coraz częściej dawał mi prezenty bez namysłu, bez wysiłku. A dziesiąta rocznica miała być inna…
Wielkie rozczarowanie i spontaniczna decyzja
Grzyby w koszu wyglądały na zwykłe. Wiedziałam, że nie zamierzam ich zjeść. W ogóle nie miałam ochoty na obiad z grzybów, a tym bardziej na przygotowanie ich na tak specjalny dzień. Postanowiłam się ich pozbyć. Otworzyłam okno kuchenne i z zamachem wyrzuciłam cały kosz za okno, na trawnik. Mąż nawet nie zauważył. W tym momencie nie obchodziło mnie, co sobie o tym pomyśli.
Ale kilka minut później poczułam coś dziwnego. Wydawało mi się, że słyszę szelest, jakby ktoś podnosił te grzyby. Nie byłam pewna, czy to moja wyobraźnia, czy faktycznie coś się dzieje. Podeszłam do okna i zobaczyłam…
Niespodzianka za oknem
Za oknem, obok kosza grzybów, stał listonosz. Co gorsza, grzebał w grzybach! Zmarszczyłam brwi, myśląc, że może coś zgubił. Zanim jednak zdążyłam wyjść na zewnątrz, listonosz pochylił się nad koszem i wyciągnął… paczkę. Zamarłam. Przecież tego tam nie było!
Szybko otworzyłam drzwi i wybiegłam na zewnątrz.
- „Co pan tam robi?” – zapytałam zaskoczona.
Listonosz spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i powiedział: - „To paczka dla pani. Schowana w koszu.”
Prawda wychodzi na jaw
Spojrzałam na kosz z niedowierzaniem. Przypomniałam sobie moment, kiedy mąż wręczył mi grzyby, i wreszcie wszystko zrozumiałam. Paczka była sprytnie ukryta wśród nich, żeby zaskoczyć mnie w odpowiednim momencie. A ja, zniecierpliwiona i rozczarowana, nawet nie zadałam sobie trudu, żeby spojrzeć dokładniej. Z bijącym sercem otworzyłam paczkę. W środku znajdowała się delikatna bransoletka, o której marzyłam od miesięcy.
Mój mąż nie był taki bezmyślny, jak myślałam. To ja, w swojej złości, nie zauważyłam ukrytej niespodzianki. Odetchnęłam głęboko i poszłam do salonu, gdzie siedział na kanapie, udając, że nie zauważa, jak bardzo byłam zirytowana.
- „Czyli jednak się postarałeś…” – powiedziałam, pokazując mu bransoletkę.
Uśmiechnął się lekko. - „Cieszę się, że ją znalazłaś.”
Comments are closed.