Mój młodszy o 10 lat mąż w przeddzień 32. urodzin dostał ataku serca i zmarł. Dziękuję losowi, że byłam jego żoną

Byliśmy małżeństwem zaledwie kilka lat, ale nasza miłość była jak z bajki. Mój mąż, młodszy o dziesięć lat, uwielbiał świętować życie – każdą chwilę, każdy sukces. Jednak w przeddzień jego 32. urodzin los postanowił zabrać go z tego świata…

Tego wieczoru, zanim położył się spać, miał jeszcze tyle planów na nadchodzące dni. Gdybym wiedziała, że to ostatni raz, gdy widzę jego uśmiech, zrobiłabym wszystko, żeby zatrzymać czas… Ale to, co odkryłam po jego śmierci, wstrząsnęło mną jeszcze bardziej…

Młodszy o dekadę, ale pełen energii

Poznałam Mateusza na przyjęciu u znajomych. Miał wtedy 26 lat, ja 36. Był pełen życia, dowcipny, a przede wszystkim rozbrajająco szczery. Nie przeszkadzała mu różnica wieku – wręcz przeciwnie, uważał, że jestem „kobietą, która wie, czego chce”. Po dwóch latach znajomości wzięliśmy ślub. Był to dzień pełen radości, ale dla mnie – także spełnienie marzeń.

Mateusz zawsze powtarzał, że życie trzeba celebrować. Miał nieco szaloną duszę – spontaniczne wyjazdy, niespodziewane prezenty, a przede wszystkim ogromne serce dla ludzi. Ja byłam bardziej stonowana, ale idealnie się uzupełnialiśmy. Gdy ktoś pytał, jak radzimy sobie z różnicą wieku, Mateusz odpowiadał z uśmiechem: „Przy niej zapominam, ile mam lat.”

Urodziny, które miały być radosne

Kilka dni przed swoimi 32. urodzinami Mateusz planował wielką imprezę. Chciał zaprosić wszystkich bliskich, zorganizować grilla w ogrodzie, i świętować do białego rana. Wieczorem przed imprezą poszliśmy wcześnie spać – „Muszę być wypoczęty, żeby dać z siebie wszystko” – powiedział z uśmiechem.

O 3 nad ranem obudziły mnie jego dziwne dźwięki. Gdy spojrzałam na łóżko, Mateusz leżał nieruchomo, trzymając się za klatkę piersiową. Natychmiast wezwałam karetkę, ale w moim sercu już wiedziałam… Odeszłam na moment, by otworzyć drzwi ratownikom. Gdy wróciłam, było już za późno. Lekarz powiedział, że to atak serca.

Szokująca rozmowa z lekarzem

Śmierć Mateusza była dla mnie niewyobrażalnym ciosem. Jak to możliwe, że młody, zdrowy mężczyzna, pełen energii, nagle umiera na serce? Lekarz zasugerował, że warto przeprowadzić dodatkowe badania. „To może być coś genetycznego” – powiedział.

Kilka dni później odebrałam wyniki sekcji zwłok. Oprócz standardowego raportu, znalazłam coś, co przykuło moją uwagę – notatkę o możliwym długotrwałym stresie i przemęczeniu. Postanowiłam dowiedzieć się więcej.

List, który zmienił wszystko

Porządkując rzeczy Mateusza, natknęłam się na kopertę ukrytą w jego biurku. Była adresowana do mnie. Serce biło mi jak szalone, gdy otwierałam list. W środku znajdowały się słowa, które sprawiły, że świat na chwilę się zatrzymał.

Mateusz napisał, że od kilku miesięcy ukrywał przede mną swoje problemy finansowe. Okazało się, że jego firma, którą zawsze tak bardzo chwalił, miała ogromne długi. Mateusz pracował nocami, próbując uratować biznes, ale długi stres zrujnował jego zdrowie.

„Nie chciałem cię martwić, kochanie. Wiedziałem, że zawsze dajesz z siebie wszystko i nie chciałem obciążać cię moimi problemami. Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że zawiodłem. Przepraszam. Kocham cię na zawsze.”

Czy kochamy zbyt mocno?

Czy mogłam coś zrobić, żeby go uratować? Może gdybym była bardziej dociekliwa, zauważyłabym jego zmęczenie i poprosiła, by zwolnił tempo? A może Mateusz powinien był zaufać mi na tyle, by podzielić się swoimi problemami, zamiast udawać, że wszystko jest w porządku?

Co myślicie o tej historii? Jak Wy byście postąpili, gdybyście byli na miejscu bohaterki? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

You might also like

Comments are closed.

error: Content is protected !!